Prezentujemy sylwetki towarzyszek życia przywódców. Kobiet, które wspierają swoich mężów w służbie, tworzą dom, wychowują dzieci. Aktywnie uczestniczą w życiu swoich społeczności. Służą innym. Często pozostają na drugiej linii wsparcia i mają wpływ na kształt przywództwa.

 

Jola Nędzusiak

Żona Andrzeja Nędzusiaka, Prezbitera Naczelnego Kościoła Bożego w Chrystusie

Zaangażowana w służby duszpasterskie. Mama piątki dzieci.

 

Co jest dla Ciebie, jako liderki,  największym wyzwaniem w sferze pracy z ludźmi?

 

Moja służba w kościele zawsze wyrastała na jakimś braku i aktualnej potrzebie. Kiedy coś nie działało, albo jeszcze tego nie było, tam się angażowałam. Rozwijaliśmy jako kościół, pracę z dziećmi, więc przeszłam odpowiednie szkolenia i zaangażowałam się w prowadzenie Szkółki  Niedzielnej.Potem przekazywałam zadania innym.

Towarzyszyłam mężowi w oficjalnych i duszpasterskich spotkaniach. Okazało się, że mam dar pomagania i stąd zrodziło się moje duszpasterskie zaangażowanie. Mój mąż wsparł mnie i rekomendował do pracy z kobietami, które przechodziły trudne momenty w życiu. Andrzej ma obdarowanie nauczyciela, a ja – duszpasterskie.

 

Boże połączenie w małżeństwie jest bardziej zastosowaniem zasady wzajemnego uzupełniania się niż łączenia podobieństw.

 

Gdy dzieci stawały się coraz starsze, mogłam bardziej zaangażować się w kościele. Ukończyłam Szkołę Poradnictwa Rodzinnego w ramach ChIB, a następnie Kurs DE’IGNIS. Zaangażowałam się także w służbę duchowego położnictwa, która przygotowywała nowych wierzących do chrztu i prowadziła na Ścieżce Wzrostu.

Prawdziwą radość i satysfakcję sprawiała mi praca z narzeczonymi w ramach kursów przedmałżeńskich i przygotowanie ich do małżeństwa. Wspólnie z mężem prowadziłam spotkania dla małżeństw pod nazwą „Siedem zasad udanego małżeństwa”. Współorganizowałam kilka konferencji dla kobiet i nadal pracuję głównie z kobietami.

 

Jakiej rady mogłabyś udzielić innym kobietom. O co trzeba najbardziej zadbać, gdy wypełnia się kilka ról jednocześnie?

 

Utrzymanie balansu. Ustalenie priorytetów. Mamy z Andrzejem zasadę, że nasz telefon jest zawsze włączony. Jesteśmy dostępni dla ludzi cały czas. To oznacza, że musimy zawalczyć o intymność. Czas dla siebie, dla dzieci. Uczyliśmy się tego, aby „nie złożyć w ofierze kościołowi” naszej rodziny. W kościele służy się całym życiem. Dzieci nam to wypunktowały. To był koszt zaangażowania w służbę. To, co dużo kosztuje, jest dużo warte. Jakim bylibyśmy świadectwem dla ludzi, gdybyśmy się nie zmagali w naszym życiu?

 

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w roli żony przywódcy, matki, liderki?

 

Dla mnie trudne są pożegnania. Pomagam komuś, a potem przychodzi czas rozstania z daną osobą. Matki nie porzucają własnych dzieci. To matczyne podejście w służbie utrudnia mi życie.

Często towarzyszę mężowi w czasie trudnych, konfliktowych rozmów. Dla mnie ważna jest potrzeba utrzymania relacji. Nie lubię konfliktów, dyscyplinowania i napominania.

Przed laty nie była dla mnie łatwa decyzja o przeprowadzce. Mieszkaliśmy w małym, rodzinnym miasteczku. Mieliśmy trójkę dzieci. Dobry czas, dobre miejsce. Mój maż otrzymał propozycję współprowadzenia zboru w Warszawie. Studiowałam tu wcześniej, ale za Warszawą nie przepadałam. Gdy była już decyzja, Bóg w sposób nadnaturalny dał mi miłość do miasta, do Warszawy,do ludzi tu mieszkających.

Od niedawna zdarza się, że ludzie nazywają mnie w kościele pastorem-seniorką. W Królestwie Bożym nie ma emerytów. Wszyscy są zatrudnieni przez Pana.

Cieszę się, że po latach służby mogę dzielić się własnym doświadczeniem. Niech ono służy innym.

Rozmowę prowadziła Hanna Tarnawska

Więcej niż  Mentor część 2